Ważne akcje

Ważne akcje
MitsuManiaki Dzieciom

czwartek, 16 sierpnia 2012

Obiecane zdjęcia

A oto i obiecane zdjęcia z ostatniego spota.


Dzięki Rebelias.




A tak swoją drogą, ja z tym prezentem na urodziny to poważnie. Jakby ktoś miał wolną Sigmę i chciał oddać za darmo w dobre ręcę to z chęcia przygarnę. Może nawet być przed urodzinami.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Nieoczekiwana zmiana miejsc

Jak pamiętacie, spot miał się odbyć na miasteczku studenckim AGH. Jako jednak, że od samego rana nad Krakowem zawisły:






ustaliliśmy, że zamiast grillować przerzucimy się na pizzę. 


Tak więc wsiedliśmy w swoje mechaniczne rumaki i popędziliśmy do Palermo.



Znaczy inni wsiedli, bo ja poczłapałem piechotą. Miś co prawda zdrowy, ale by ciągnąć go 400 metrów na spota – zwłaszcza, że niebo się w międzyczasie przejaśniło – to trzeba mieć nie tylko benzynę w krwi, ale też i nadmiar gotówki.


Pierwszy zjawił się jak zwykle Jackall, czyli Krzysiek zwany Jackiem. Na miejscu oczywiście z rodzinką. Ja też przyciągnąłem ze sobą moich – jakoś nie bardzo się opierali, zwłaszcza starszak, z którego MitsuManiak pełną gębą. Równocześnie ze mną zjechał mkm, a zaraz potem zawitał i Rebelias – wpadł na weekend z Wiednia do kraju, to go i przygnało na spota. Tak więc mamy już Gala, Colta i Carismę, do pełnego przeglądu staroci, zabrakło nam jeszcze tylko jakiejś Sigmy. Mówisz masz, jak na życzenie przywiało lukasza12 i angelosa – super było was poznać, a wozów to mogę tylko pozazdrościć.

No więc siedzimy sobie i gadamy, jak Pan Bóg przykazał o samochodach, a tu jeszcze wchodzi tomek84 – tak się chłop na forum zarzekał, że nie da rady, a jak przyszło, co do czego nie wytrzymał (ciągnie natura wilka do lasu).

Gość w dom, Bóg w dom. Panie kelnerki przyniosły pizze i pałaszujemy. Nie żebyśmy byli znowuż tacy gościnni, Tomek swoje wiktuały musiał kupić sobie sam, no ale on, mimo że nie mieszka już w Kraku, to kilka lat bytności tutaj poczyniło swoje i zapewne nie spodziewał się że liczykrupy coś postawią :P.

Czas jednak mknie niemiłosiernie, a dzieci – poza najstarszym – nie przejawiają aż takiego entuzjazmu jak tatusiowie, w związku z czym, moje pociechy wracają do domu z mamą, a Jackall musi się zbierać ze swoją rodzinką. Ja zostaję z Maniakami dalej, a około 22 dołącza do nas sveno.

I tak byśmy siedzieli do teraz, no ale panie muszą zamykać, więc wychodzimy kulturalnie przed północą, coby mogły spokojnie wszystko posprzątać i zaryglować.

Na zewnątrz tradycyjny rzut oka na samochody. Gal sveno, za każdym razem robi coraz większe wrażenie – od środka prezentuje się już teraz tak dobrze jak i od zewnątrz – ale tym razem sorry Sławek, ale gwoździem programu były dla mnie Sigmy. No kurcze limuzyny, że hej. Że też Mitsubishi już takich autek nie produkuje.

No nic, zlot ogólnopolski już za 20 dni to tam się będzie można napatrzeć do woli.

A póki co Rebelias porobił zdjęcia, to jak je dorwę to wrzucę je tu w wolnym czasie.

piątek, 10 sierpnia 2012

SS

Czyli spontan spot.

Już jutro o 20 na miasteczku AGH spocik MitsuManiaków. Siedzimy, gadamy, jemy.

Więcej info na forum.

Do zobaczenia.

czwartek, 17 maja 2012

Fiat Lux

Jako, że w trakcie powrotu z długiego weekendu padła mi żarówka od świateł mijania od strony kierowcy, od dwóch tygodniu w Misiu świecą się Philipsy H4 Premium +30%.

Wcześniej jeszcze od Niemca były Narvy. Specjalnej różnicy w świeceniu nie zauważyłem. W każdym razie dobra Narva została jako zapas.

piątek, 6 kwietnia 2012

Prima Aprilis czyli otwarcie sezonu spotów w Małopolsce

-->
W zeszłą niedzielę oficjalnie otworzyliśmy sezon spotów w Małopolsce.

-->
Prawdę mówiąc trochę wyważyliśmy otwarte drzwi, bo to otwarcie było już naszym czwartym spotem w tym roku (jeśli liczyć dwa zamiejscowe). Ponieważ jednak był to nasz pierwszy raz w Krakowie po rozpoczęciu wiosny, możemy przyjąć, iż stanowił on rozpoczęcie sezonu, który się tak na dobrą sprawę nie zdążył skończyć.

W każdym razie o 17 zjechaliśmy się pod "Konia". I tu od razu niespodzianka. Galanty nie są już w większości. Znaczy dalej jest ich najwięcej, ale stanowią już mniej niż połowę wszystkich aut. 

Największe zainteresowanie budzą oczywiście Misie widziane po raz pierwszy, w tym nowy nabytek Mystka czyli czarny Mirage turbo zza Wielkiej Wody, którego widać na zdjęciach. No muszę powiedzieć fajna bajka. Choć ja osobiście najbardziej zazdroszczę Pablo Diablo, którego Lancer jest pięć razy młodszy niż moja Cari, a pali prawie trzy razy mniej

Po części na otwartym powietrzu przenosimy się do środka i każdy je i pije to co lubi. Dzieci biegają i krzyczą, a my rozmawiamy o różnych różnościach - w tym o nadchodzących gokartach ze  Ślązakami i o spocie Polski południowej, który planujemy na czerwiec. 

--> I to by było w sumie na tyle.

Poniżej zdjęcia, za które dziękuję komarsnkowi i pablo diablo.


Hanysy kontra gorole

Dwa miesiące temu - a dokładnie w lutym - w Wierchomli miał miejsce spot interregionalny Mitsumaniaków. Mnie tam ze względu na robotę niestety nie było, ale chłopaki umyślili sobie, że spotkają się wspólnie na gokartach. 

Niestety czas, który ustalili też miałem spędzić w pracy, niosąc oświaty kaganiec. Całe szczęście okazało się, że termin dało się przełożyć i tak 22 marca razem z kilkoma ludźmi z Krakowa załadowaliśmy się w zagazowanego Galanta - wrodzone centusiostwo powstrzymało nas przed jazdą każdy na własną rękę - i pomknęliśmy do tych Tych. 

Tam, jak to na Śląsku, obowiązkowo zgubiliśmy się - jeszcze zanim zdążyliśmy dotrzeć na tor - w czym (zgubieniu, nie dotarciu) w dużym stopniu pomógł nam GPS. 

Jak już dotarliśmy na miejsce szybka informacja co i jak i na tor. 

Sam tor? Jako, że nigdy wcześniej nie byłem na gokartach, to nie mam porównania, ale mi się bardzo podobało. Jedyne z czym miałem problem to fakt, że poza znaczeniem flag żółtej i szachownicy nie pamiętałem, co sygnalizują inne kolory. Jednak na logikę stwierdziłem, że jak mi facet macha niebieskim, a ja się wlokę, to pewnie mam puścić tych co z tyłu, to i puszczałem. 

W każdym razie sama jazda ekstra sprawa - pół godziny totalnego szaleństwa. A po tym czasie wyniki. Pan podał nam karteczkę i wpisujemy numery kartów i już wiadomo, kto na którym miejscu. Ja akurat profilaktycznie zapomniałem numery swojego karta, jednak - jako, że niestety inni pamiętali swoje - udało się ustalić, że wylądowałem na szarym końcu. No może poszarzałym, bo jeden z Galicjan miał jeszcze gorszy czas. 

Było minęło, wynik mnie jakoś specjalnie nie ruszył. Raz, że nie spodziewałem się lepszego, a dwa iż biorąc pod uwagę, że był to mój pierwszy raz, a do tego jeżdżę w okularach -8, a prawo jazdy mam od roku to w sumie chyba nie było tak źle. 

Po obejrzeniu wyników chwila rozmowy - oglądanie silników, rozpórek czy czego tam jeszcze - i stwierdzamy, że trzeba coś przekąsić. A więc szybka decyzja i jedziemy do McDonaldsa.
  

A skoro tak, to trzeba wykorzystać okazję i dać się przewieźć jakimś Miśkiem, którym się jeszcze nie jechało. Ja zabieram się z Pitbulem, i jak lubię Carismy to muszę stwierdzić, że Galanty też są fajne. Największy szczęście ma jednak Tomek, który załapuje się na miejsce pasażera w Legnumie. W sumie sam ma Gala, no ale o 220 koni słabszego, bo cacko którym jedzie ma pod maską 380 kucyków. 

Na hamburgerach, Shakeach i innym zapchajstwie spędzamy jeszcze z Ślązakami dwie godziny, po czym zbieramy się do Kraka. Po drodze oczywiście gubimy się jeszcze raz - w końcu Śląsk i GPS - ale koniec końców, poobijani, ale i zadowoleni dojeżdżamy do Kraka. 

Tam przesiadam się do Cari i zawożę Wojtka - do Brzuchani. Do domu wracam około pierwszej. Zmęczony, ale zadowolony. 

Jednym słowem gokarty super sprawa. Spotkanie ze Ślązakami jeszcze lepsza. Dlatego też już w ten czwartek chłopaki przyjeżdżają do nas i tym razem ścigamy się w Krakowie. Mnie tam akurat niestety nie będzie - praca - ale na after party powinienem się już załapać.

Zjęcia autorstwa Wojtka Bogacza

poniedziałek, 26 marca 2012

Rozpoczęcie sezonu spotów

W tą niedzielę (1 kwietnia) o godzinie 17 w Oberży Pod Czarnym Koniem przy ul. Klasztornej 25 w Krakowie będzie miało miejsce otwarcie sezonu spotów w Małopolsce. 

Jak zwykle pod Koniem na hasło "Mitsumaniaki" mamy 10% zniżki. 

Wszystkich zainteresowanych proszę o dopisywanie się do listy na forum lub o kontakt ze mną.
 
A tu znajdziecie mapki dojazdu: z Ronda Mogilskiego i z Placu Centralnego.

piątek, 23 marca 2012

Ale ten czas leci...


Ale ten czas leci. Nawet się nie obejrzałem, a tu dokładnie dziś minął rok od momentu, kiedy Miś dostał się w moje ręce.

Od tej pory przejechaliśmy razem 7,5 tysiąca kilometrów.

W tym czasie poza paliwem dokładałem do niego tylko to, co chciałem i to, co trzeba zrobić po zakupie auta (rozrząd, hamulce, płyny, filtry i komplet opon), a jedyny wydatek z jego winny czyli wyciek z chłodnicy wyniósł mnie może 50 złotych, więc tyle można mu w skali roku wybaczyć.


Po roku mogę się pokusić już o drobne podsumowania Misia. 

I tak. Jeśli idzie o plusy, Misiek jest:
  1. niezawodny - nie miałem z nim żadnych problemów - można na nim polegać jak na Zawiszy
  2. wygodny – bardzo miło się w nim siedzi
  3. pojemny - spokojnie zabierze na pokład 5 osób - lub dwóch dorosłych i dwoje dzieci w fotelikach z bagażami (w tym wózek) i psem
  4. cichy - do prędkości autostradowych jest na prawdę miło w kabinie, natomiast przy prędkościach niemieckich trzeba już włączyć radio
  5. ma bardzo fajny, dynamiczny silnik 1.8 GDI 122 KM - może nie sportowy, ale sprawnie zbiera autko ze świateł i łatwo się wkręca na obroty
  6. ma fajna skrzynię biegów - chodzi miękko, bez haczenia i spokojnie można robić 90 czy nawet 100 na dwójce
  7. bardzo miło się prowadzi - kierownica daje dobre czucie, fotele fajnie trzymają w zakrętach, a jednocześnie nie jest zbyt twardy
  8. Ma w miarę bogate wyposażenie: elektryka lusterek i wszystkich szyb, immobiliser, poduszki, klima, chromowane listwy na progach, radio CD (niefabryczne, po poprzednim właścicielu), komputer pokładowy, no i to co mnie jako kierowcę najbardziej cieszy kierownica Nardi Torino. 
  9. I co nie mniej ważne ma tą fajną cechę, że nie rzuca się w oczy, ale jak już na nim je zawiesić to nie łatwo je oderwać :P
Jednym słowem niesamowicie wdzięczne autko.

A teraz łyżka dziegciu w tej beczce miodu:


  1. Samochód nie myje się sam :D
  2. Kolor tapicerki wymaga przyzwyczajenia
  3. Czasem w kabinie coś trzeszczy
  4. Po włożeniu z tyłu  fotelika montowanego tyłem dla starszego dziecka (do 4 lat), z przodu nie pojadą osoby wyższe niż 170 - ale to będzie miało miejsce we wszystkich samochodach poza 5,5 metrowymi limuzynami. Natomiast przy foteliku dla starszaka montowanym przodem na przednim siedzeniu miejsca zostaje aż nadto. 
  5. Ceny części mogłyby być nieco niższe, ale nie ma tragedii, zwłaszcza, że w tym aucie robi się wtedy, gdy ma się ochotę, a nie gdy jemu się zachce. 
  6. Odrobinę bierze olej - około 0,6 litra na 3000 kilometrów.
  7. Do silnika nie da się w cenie nie przekraczającej połowy wartości auta założyć gazu, ale przy moich przebiegach, to akurat nie jest wielki problem, mimo że...
  8. ... I tu ostatnie - i jedyne poważne - zastrzeżenie: Spalanie mogłoby być niższe... dużo niższe!
Jednakże biorąc wszystko pod uwagę ani przez chwilę nie żałowałem, że kupiłem Cari. Za tą cenę, w tym wieku nie ma bardziej sensownej propozycji.

Dlatego też Misiu w prezencie dostał wczoraj ubezpieczenie, a dziś przegląd rejestracyjny.
  
A sam z kolei odwdzięczył się miłą nocną 100 kilometrową trasą, w trakcie wskazania kompa leciały w dół lejąc miód na moje serce.

piątek, 24 lutego 2012

Licznik tyka

Dziś wieczorem - około godziny 18 - w pobliżu miasteczka studenckiego w Krakowie, Miśkowi wyskoczyło na liczniku 180 tysięcy przejechanych kilometrów. 

Oczywiście to przebieg oficjalny - a naprawdę jaki jest nie wie nikt - ale wszelkie znaki na niebie i ziemi (oraz w kabinie) wskazują na to, że nie jest on tylko wynikiem sprzedażowej propagandy, ale odzwierciedla stan faktyczny. 

Jak kupowałem Misia zbliżał się do 173 tysięcy i wiele osób chwytało się za głowę, jaki to ogromny przebieg i, że kręcę bicz na siebie. 

Dziś po blisko roku i ponad 7 tysiącach kilometrów mogę powiedzieć, iż jak na 11 letniego zwierzaka jest on wyjątkowo żwawy i przyjemy w obyciu i, że nie mam obaw, co do tego, że bez kłopotu przejedzie co najmniej kolejne 180 tysięcy - mam nadzieję, że ze mną za kierownicą.

piątek, 17 lutego 2012

Dlaczego nie kupiłem... Alfy Romeo

W drugiej odsłonie cyklu: "Dlaczego nie kupiłem..." powyżywam się na Włoskiej piękności. A właściwie nie na niej, tylko sam na sobie.

A więc dlaczego nie kupiłem Alfy Romeo?

Bo jestem frajer i tchórz bez jaj. 

Bo dałem się zastraszyć tym wszystkim historiom, że samochód non stop będzie stał u mechanika, części mnie zjedzą, zawieszenie padnie zanim zdążę wsiąść do samochodu, a ja nie będę mówił spotkanym właścicielom Alf "Dzień Dobry" widząc ich na ulicy, bo będę ich już wcześniej rano widział w warsztacie. Uwierzyłem w te historie, że Alfa schrzani się przynajmniej tyle razy jaką liczbę znajdę w nazwie modelu i, że w ogóle jak to Włoszka będzie się pieprzyć na potęgę - a w przypadku samochodu nie była to miła perspektywa.

Cóż przyznaję ze wstydem, że stchórzyłem. A ostrzyłem sobie zęby na 156 kombi. I tak, żałuję. Nie jakoś strasznie, bo mam Miśka, który jest super wozem, ale nie zmienia to faktu, że Alfy mi się dalej podobają. I nic na to nie poradzę, że jak to facet jak zobaczę taką Włoszkę na ulicy to obracam za nią głowę. 

Czy kupiłbym Alfę teraz? Nie zamiast Miśka - dalej jestem cykor, a i Cari zbyt lubię. Ale jakbym miał nagły przypływ kasy bądź wygrał w Lotto, to jako drugie auto jak najbardziej. Tyle, że wtedy pokusiłbym się o 159 - jak dla mnie jedna z najładniejszych Alf. No i oczywiście jeśli Alfę to tylko benzyna V6 - a niech widzą ropniaki jak się szlachta bawi :P.

poniedziałek, 6 lutego 2012

Miś zaczął śpiewać

Jak już pisałem zimę Misiu przechodzi bezstresowo. Poza wspominanym piszczeniem jakiegoś paska w sumie nic niepokojącego się nie dzieje.

W sumie...

Okazało się bowiem, że na mrozach Miś na zimnym silniku lubi sobie "pośpiewać". Nie jest to ten pisk - który właściwie występuje tylko czasami, głównie przy maksymalnym skręcie kierownicy przy wyjeżdżaniu z miejsca parkingowego - tylko najnormalniejszy w świecie śpiew, tak jakby próbował wejść w wysokie C. 

Występuje zawsze po odpaleniu na trzaskającym mrozie - zwłasza po włączeniu grzania lub klimy - i ustępuje jak się już silnik nagrzeje.
W sumie mi to nie przeszkadza - przy włączonym grzaniu i tak tego nie słychać - ale intryguje i zastanawia co by to mogło być. Póki co poobserwuję jak będzie jak się zrobi cieplej. Jako, że wcześniej tego nie było, zakładam, że zniknie.

A ja za te dwa, trzy miesiące przy wymianie oleju dopytam w czym sprawa.

sobota, 4 lutego 2012

Wojna Zimowa czyli Generał Mróz vs Misiek

Zima trwa w najlepsze, a Misiek zdaje się tego nie zauważać. Działa według mądrości "Misia":


Choćby w ten poniedziałek. Stał sobie spokojnie na polu od ponad tygodnia na mrozach i przy przekręcaniu kluczyka nawet nie raczył zauważyć, że jest zima. Zapalił na pierwszy dotyk. To samo we wtorek. 

Potem znów stał sobie przez dwa dni i faktycznie w czwartek na chwilę zamarło mi serce, jak przy odpalaniu zgasły na mgnienie oka wskazania na wyświetlaczu, ale zaraz się opamiętał i nie trzeba, go było nawet dwa razy kręcić. 

A wczoraj wieczór już bez straszenia odpalił znowu tak jak ma w zwyczaju, czyli cytując pana z kotłowni: "Czy ja palę?... Pani kierowniczko, ja palę przez cały czas" :P

Jedyne co zauważyłem to to, że zaraz po odpaleniu trochę piszczy - ale to może być jakiś pasek, zaraz po kupnie w marcu też tak miałem - i że na początku biegi chodzą nieco trudniej, ale po kilku minutach już wszystko wraca do normy. Po za tym, przez pierwsze kilka minut na gwałtowene dodanie gazu reaguje wejściem na obroty, ale tak jakby mu brakowało trochę mocy. Ale jak już wskazówka temperatury silnika ruszy trochę do góry to przypomina sobie że Miśki to gwałtowne drapieżniki :D. 

A i jeszcze jedna ciekawostka, odkryłem że o wiele lepiej grzeje klimatyzacja niż zwykły nawiew.

Tak, że podsumowując, póki co wynik rozgrywki zima vs Misiek, jak by to powiedział sam Misiek: "Zima? Jaka zima?"

czwartek, 26 stycznia 2012

Tak dla aktów. Nie dla ACTA!


Sorry, ale tym razem nie będzie o samochodach. Będzie o Absolutnie Cudacznym Tworze Autokratów czyli o ACTA.
Powiem krótko. Tworze absolutnie poronionym. 
 
Nie będę tu analizował ustawy, a powiem tylko co mnie zastanawia.


Pierwsza kwestia, komu i czemu ma to służyć?
Jedno jest pewne, na pewno nie chodzi tu o rzekomą obronę praw autorskich. Bądźmy szczerzy w latach 80 piraciło się na kaseciakach, w 90 wypalało się płyty, a teraz piraci się przez net. Zakażą, to nic się nie zmieni, poza samą formą piracena. A więc z góry widać, że nie o to oligarchom światowym chodzi.

I nie ma się co bać, że nie będziemy mieli tanich zamienników do naszych samochodów. Z podróbkami ludzie też sobie dadzą radę – przynajmniej u nas – w końcu „Polak potrafi”. W najgorszym wypadku przejdą one na czarny rynek, w bardziej prawdopodobnym... no cóż kreatywność ludzi chcących obejść prawo (i chciwość je stanowiących) nie zna granic.

Więc walkę z podróbkami też możemy włożyć między bajki.

Zresztą jeśli by faktycznie chodziło o piracenie i podróbki to co z nimi wspólnego ma Rada ds. Rolnictwa i Rybołówstwa – walkę o to by nie podrabiano Sardynek Marokańskich?? A może walkę z nielegalnymi połowami na Morzu Bałtyckim?

Więc o co chodzi?

Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze”. Wychodzi więc, że idzie o to by zabrać biednym i dać bogatym. A ponieważ „władza daje kasę, a kasa to władza” to drugim celem niechybnie jest umocnienie istniejącego światowego status quo, przejęcie kontroli nad informacją i zakneblowanie wszystkich niewygodnych.

Ale tego się akurat nie boję, bo nawet jakby chcieli nam zrobić z mózgu sieczkę to zawsze Ci, którzy chcą znajdą sposób żeby się przed tym obronić.


Druga kwestia to podejście do „elit” do społeczeństwa.
Zastanawia mnie czy Boni jest takim kretynem, czy też nas ma za takowych, by mówić, że podpisanie ACTA nic nie zmieni. Jeśli nie to po jakiego falllusa to podpisywać? To podpiszmy jeszcze, że ludzie w Polsce będą jedli mięso, za wyjątkiem wegetarian. I skopiujmy wszystkie nasze ustawy i popodpisujmy je we wszystkich możliwych stolicach. Też przecież nic nie zmieni. Choć chwila, w sumie skopiować to już nam nie będzie wolno.

Zresztą jak się tak zastanawiam na panem Ministrem to ma nas chyba jednak za idiotów, bo skoro musieliśmy podpisać umowę, bo inne kraje Unii już ją wcześniej podpisały – to w takim wypadku, które kraje podpisały ją dzisiaj? Te same kraje Unii po raz drugi? Czy może jakieś, które jej - jednak - przed nami nie podpisały?

Pogratulować panie ministrze logicznego myślenia.


I trzecia nurtująca mnie myśl – związana zresztą z drugą – to kwestia zmiany stanowiska polityków w podejściu do stanowienia prawa.

Do tej pory próbowali przynajmniej udawać, że normy prawne są wynikiem konsensusu społecznego. Tym razem jasno pokazali, że zdanie społeczeństwa mają w miejscu pracy proktologa.

Ale skoro tak, to społeczeństwo będzie miało w tym samym miejscu ustanowione przez nich przepisy, albo co jeszcze gorsze będzie tam miało całą politykę.

I to mnie niepokoi najbardziej. Wygląda bowiem na to, że ludzie stojący za ACTA właśnie na to liczą. Części społeczeństwa zrobi się z mózgu sieczkę, a tym, którzy się nie dadzą specjalnie obrzydzi się polityków i politykę, żeby wszystkich ogarną seksualny do niej stosunek. W ten sposób ACTOnariusze będą mogli robić co i jak chcą.

Nawet jak kilkadziesiąt tysięcy ludzi pokrzyczy i poskacze to i tak reszta pozostanie niewzruszona, a oni będą sobie mogli przepchnąć wszystko co chcą, czego zresztą przykład dali dzisiaj w Kraju Kwitnącej Wiśni. 
 
Idealnym tego podsumowaniem jest transparent, który widziałem na wczorajszej manifestacji w Krakowie:

Orwell 2012”.

Mam nadzieję, że jego autorzy nie będą mnie ścigać za naruszenie własności intelektualnej, ale ja na ich miejscu zacząłbym się obawiać spadkobierców Orwella :P.

wtorek, 24 stycznia 2012

Masz, żryj!


No i stało się. Zimy nie ma to to i Miś nie śpi, więc przyszła na niego pora karmienia. A jako, że rzygać mi już się chciało tym skapywaniem mu po kropelce to go zalałem do pełna. Mlaskał, że hej i wygulgał blisko 56 litrów.
 
I tu trzy informacje. Pierwsza dla tych, którzy zastanawiają się czy kontrolka paliwa w Cari w ogóle się świeci. Tak. Zaświeca się jak wskazówka spadnie sporo poniżej zera i zostaje ok. 5 litrów – to już drugi raz pojawiła się przy takim poziomie. Druga to ta, że komputer faktycznie przekłamuje około litr w dół – ale to już wiedziałem, więc to żadna nowość. I trzecia, Achtung, Achtung...

...średnie spalanie w Misiu z ponad dwóch tysięcy kilosów – wynosi niecałe 9 litrów. No dobra, w sumie to 9 – dokładnie: 8.9921875 litra ale "niecałe" o wiele lepiej brzmi :P. Na 2176 kilometrów przejechanych od ostatniego pełnego tankowania zalałem dokładnie 195.76 litra. Może i nie mało, ale i tak to jeden z najlepszych rezultatów jakie udało mi się do tej pory uzyskać. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że ponad połowa przejechana była w mieście, na klimie bądź włączonym często na full grzaniu.

Zresztą jak Miś tak sobie poje i zaczyna mruczeć albo i ryczeć jak mu się go pociśnie to jestem mu w stanie wszystko wybaczyć :D. I za nic nie wymiłbym go na jakieś TDI czy inne taczki. 

czwartek, 12 stycznia 2012

Szlachetna Paczka


No i udało się. 9 i 10 grudnia razem z MitsuManiakami z Małopolski braliśmy udział jako kierowcy w finale akcji Szlachetna Paczka, organizowanej przez Stowarzyszenie WIOSNA.  

Jeszcze raz dziękuję ludziom z WIOSNY za stworzenie nam możliwości takiego właśnie włączenia się w akcję. I dziękuję wszystkim Maniakom, którzy odpowiedzieli na moje zaproszenie do wzięcia w niej udziału. Pozdrawiam tych, z którymi miałem okazję się spotkać jak i tych, którzy jeździli z innych magazynów. 

Poniżej podziękowania, które dostaliśmy od WIOSNY.
 

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Byliśmy pierwsi


No więc jako, że nikt inny nie chce przygarnąć palmy pierwszeństwa mogę się już pochwalić, że faktycznie razem z Wielkopolską zajęliśmy pierwsze miejsce ex aequo jeśli idzie o prędkość zebrania się w tym roku.

Pierwsze spoty MitsuManiaków AD 2012 odbyły się właśnie u nas i u nich w sobotę 7 stycznia, dokładnie o tej samej porze. Uczciwie jednak muszę przyznać, że był to remis ze wskazaniem na Wielkopolan, którzy pobili nas pod względem ilości zgromadzonych aut.

A jeśli idzie o nas to zgromadziły się dwa Gale EA jeden E88 - pozdrawiamy Wojtka i mamy nadzieję, że mimo 50 kilometrów do Krakowa będzie nas odwiedzał częściej - jedna Cari przedliftówka, jedna poliftówka i Mazda 323 F. 

Jako, że o 18 było już ciemno nie śliniliśmy się specjalnie na widok silników, czy samochodów, tylko spokojnie zasiedliśmy do stołu przy którym spędziliśmy ponad dwie godziny "jedząc, pijąc lulki paląc". Karczmy co prawda nie rozwaliliśmy, ale i tak było bardzo miło, a kolejny spot mamy nadzieję odbyć jeszcze przed eskapadą do Wierchomli, która ma mieć miejsce w połowie lutego - a która na chwilę obecną już przebija pod względem liczebności sobotnie spotkanie.

Tak, że może nie jesteśmy najliczniejsi – ale mamy zamiar być najaktywniejsi :D.

sobota, 7 stycznia 2012

I po spocie

No i pierwszy spot w tym roku już za nami. Więcej informacji już wkrótce.

Na chwilę obecną powiem tyle, że wygląda na to, że razem z Wielkopolską byliśmy pierwszymi regionami, które spotkały się w tym roku - tamtejszy spot też miał miejsce dzisiaj.

piątek, 6 stycznia 2012

Otwarcie sezonu

Już jutro oficjalne otwarcie nowego sezonu spotów w Małopolsce. 

Spot noworoczny MisuManiaków będzie miał miejsce o godzinie 18 w Oberży Pod Czarnym Koniem przy ul. Klasztornej 25 w Krakowie.
 
Poniżej mapka dojazdu z Placu Centralnego:

Idzie nowe

To nie jest nowy blog. To po prostu kontynuacja blogu "Moja Mitsi", którego nie mogłem skojarzyć ze swoim profilem na Google+ z zupełnie dla mnie niezrozumiałych powodów. Dlatego po prostu wyeksportowałem stary blog i po założeniu tego zaimportowałem go do niego. I w sumie tyle.

Jeśli, ktoś bywał na Mitsi zauważy też, że Misiek ma odrobinę inny layout.

Natomiast założenia i formuła funkcjonowania pozostają takie same. Czyli piszę tu o Miśku i sprawach ogólnie związanych z motoryzacją. Oraz z oczywistych względów o sprawach dotyczących MitsuManiaków.

środa, 4 stycznia 2012

Dlaczego nie kupiłem Volkswagena?


Jako, że z Cari nic ciekawego się nie dzieje – nie psuje się jak na Mitsubishi przystało – więc coby blog nie zszedł śmiercią naturalną, wprowadzę tu kilka cyklów tematycznych. Pierwszym z nich będzie “Dlaczego nie kupiłem...”

Na pierwszy ogień mokry sen większości polskich kierowców czyli Volkswagen.

Gdy rok temu zaczynałem poszukiwania pierwszego samochodu większość życzliwych od razu wyskoczyła z pomysłem Das Auto. Wiesiek i tylko Wiesiek. Bo przecież tylko Wieśki są godne uwagi, tylko Wieśki się nie psują, a do tego są tanie w naprawie.

Nota bena nigdy nie pojmę, jak można jednym tchem mówić, że coś się nie psuje i jest tanie w naprawie.

Po za tym, do niezaprzeczalnych zalet auta dla ludu należeć miała wysoka jakość wykonania funkcjonalność no i jakże... niskie zużycie paliwa, no bo jak VW to oczywiście tylko diesel TDI.

Jak moim doradcom mówiłem, że VW mnie nie interesują patrzyli na mnie jak na idiotę, a jak napomykałem, że szukam benzyny to podejrzewali poważne zaburzenia osobowości. I oczywiście żadne tłumaczenia, że przy tyluletnim aucie niższe zużycie paliwa przy wyższym niebezpieczeństwie kosztownej awarii niezbyt opłacalne nie przemawiały, zwłaszcza że przecież TDI miały się nie psuć – pal sześć te pękające głowice w 2.0 – a części (które producent wypuścił z rozpędu zapominając, że przecież jego wozy się nie psują) były tanie.

Teraz po roku jak diesel przekroczył już benzynę i nic nie zapowiada by miało być lepiej, niektórzy z byłych doradców sami zaczynają twierdzić, że faktycznie diesel to nie koniecznie jedyny wybór, no ale ich miłość do VW i w ogóle motoryzacji niemieckiej pozostała niezmienna.

No więc dlaczego nie kupiłem Polo, Golfa, ani żadnego innego swetra? Odpowiem tak. Jakbym chciał auto z klocków to bym sobie kupił Lego. Bo to jest główny problem VW i w ogóle niemieckiej motoryzacji, że urodą przypomina sportsmenki z Wschodnich Niemiec. Nie, nie są brzydkie, ale do powabnych też nie należą. Ja rozumiem funkcjonalność i praktyczność ale na litość boską jak można robić tak siekierą ciosane auta. No słusznie powiedziane „dla ludu”, bo są po prostu mierne i niczym się zbytnio nie wyróżniają by broń boże nie zrazić potencjalnych nabywców.

Zestawcie dowolnego Wieśka z Lancerem, Galantem, Madą 3, Roverem 75 to zobaczycie o czym mowa.

Po prostu auto, którym mam jeździć musi w sobie mieć to coś – choćby to miała być rdza jak w Mazdzie czy Galancie – co sprawi, że przyciągnie ono i utrzyma moją uwagę.

Nigdy nie podważałem zalet VW to naprawdę świetne auta, tylko kurcze są inne, które mają te same zalety i oferują do tego wartość dodaną. Może i części mają droższe niż VW, ale uczciwie można powiedzieć, że się psują znacznie rzadziej niż wieśwageny o czym świadczyć mogą przeróżne statystyki nie tylko niemieckie. Są i inne auta, które też są funkcjonalne – wiem, że głoszę herezję, ale są auta wygodniejsze niż Passat i do tego z lepszym bagażnikiem (ot choćby Omega). Są auta, które mają lepszą jakość wykonania. I nie do wiary, ale są auta z lepszymi silnikami niż osławione 1.9TDI nawet jeśli więcej palą. I w dodatku wszystkie one biją pod względem estetycznym cała stajnię Volkswagena na głowę i to nie odwołując się do jakiś ekstrawagancji. Zwykła Almera 2 jest kilka razy ładniejsza od Golfa mimo, że sama w sobie nie jest jakaś wybitna. Bo powtórzę jeszcze raz, VW nie są brzydnie, niektóre Passaty są nawet ładne – np. CC – ale są przy tym takie jakieś przeciętne, bezpieczne, nijakie. Nie wywołują u nikogo palpitacji, wzwodu, ślinotoku czy innych niekontrolowanych reakcji.

No więc dlaczego kupiłem Cari a nie VW? Bo mimo mniejszego bagażnika i odrobinę mniejszej jakości wykończenia, na potrzeby moje i mojej rodziny w zupełności starcza. A oprócz tego wszystkiego ma w sobie to coś. Właśnie te detale jak silnik kręcący się, że aż miło, drewno, półskóry, listwy i póki co niezawodność sprawiają, że wsiadając do niej od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Uśmiech, którego jakoś nie mogę sobie wyobrazić przy Niemcach. A do tego jest jeszcze jeden ważny czynnik, każdy słyszał o Polo, Golfie, Passacie i innych wyrobach autopodobnych. Natomiast na słowo Carisma wiele osób robi wielkie oczy. Widząc inną Cari na ulicy aż człowiek się uśmiecha.

Już samo to sprawia, że Wieśki z Miśkami przegrywają z kretesem, a do tego jeszcze kwestia ceny, która paradoksalnie w przypadku Miśków powinna być wyższa niż w przypadku VAGów.

A dla wszystkich ludzi dobrej woli, którzy mają zamiar mnie ostrzegać jak to pójdę z torbami dodam, że mam znajomych studentów, którzy mają droższe w utrzymaniu od Cari Galanty i jakoś żyją, więc nie taki wilk straszny jak go malują.

No więc dlaczego nie kupiłem VW? Cóż, “If a man does not keep pace with his companions, perhaps it is because he hears a different drummer”. Po prostu co innego jest dla mnie ważne niż dla nabywców VAGów. Ani jak nie jestem lepszy ani oni. Po prostu co innego nas kręci.