Ważne akcje

Ważne akcje
MitsuManiaki Dzieciom

piątek, 15 kwietnia 2011

"Gra i trąbi zespół Kombii!!!"

Zakup auta - zwłaszcza pierwszego - to bardzo ciekawe doświadczenie. Niesamowita jest ilość prania mózgu jaką człowiek w tym czasie przechodzi ze strony wszystkich znajomych, przyjaciół, życzliwych, znawców, członków bliskiej, dalszej i przyszywanej rodziny, że o wszelkiej maści magazynach i portalach motoryzacyjnych nie wspomnę. 

Wiadomo zaczyna się doradzanie: kup diesla, bo taniej; tyle, że lepiej benzynę, bo mniej zawodnie; w sumie najlepiej daj gaz, bo taniej, tyle że lepiej nie dawaj bo się rypie; weź Japońca, bo niezawodne, tylko broń Boże nie Japońca, bo części cię zjedzą; najlepiej to Wieśwagena, bo części tanie, ale Wieśwagena lepiej nie, bo kradną; omijaj Francuza, psują się na potęgę, jak kupujesz to tylko Francuza, bo komfortowe, itd, itp. 

Zaczyna się też szereg rad na co i jak zwracać uwagę przy zakupie - które akurat są bardzo użyteczne i za które wszystkim dziękuję - choć słysząc po raz dziesiąty, że auto należy przed zakupem sprawdzić to człowiek już nie wie czy się uśmiechać czy żachnąć, że biorą go za takiego debila, że o tym nie wie.  

Tym jednak co najbardziej mi się rzuciło w oczy jest niesamowite parcie na vany i kombi w przypadku auta rodzinnego. Odnosi się wrażenie, że jak się ma dwójkę dzieci i psa to są to jedyne opcje, bo we wszystkich innych ze ścisku poodpadają nogi, półdupki się skleją, pies dostanie małpiego rozumu o ile wcześniej nie wyzionie ducha, a z jaj powstanie kogiel mogiel. Prawie bez wyjątku dało się słyszeć: no przy takiej dużej rodzinie to vana no ewentualnie kombi, bo będzie wam wygodniej, więcej miejsca itd. 

Powiem szczerze, że sam dałem sobie częściowo wyprać mózg takim argumentom. Tylko na szczęście w porę mnie olśniło, że przy takim podejściu najlepiej kupić Żuka, Nysę albo Tarpana, a wprost idealnie wóz drabiniasty, bo wtedy się wszystko zmieści.

I tak miotając się między myślami doszedłem do wniosku, że auto nie musi być piwnicą na kółkach i jeśli starcza dla naszych potrzeb, to nie ma wielkiego znaczenia czy to kombi, czy van, sedan czy inny hatchback. 

Bo jeśli tak na mój prosty chłopski rozum w czasach, gdy nie mieliśmy jeszcze auta mieściliśmy się w cztery dorosłe osoby, jedno dziecko i psa do Seata Ibizy mojej mamy i byliśmy w stanie zabrać bagaże dla wszystkich - co prawda upychając na maxa, ale jednak - to dla naszej dwójki i dwójki dzieciaków no i czworonoga, do wygodnej jazdy w zupełności wystarczy autko, które będzie miało bagażnik o 50 litrów większy od tegoż. A Seat miał uwaga, uwaga: nie 500, nawet nie 300, ale zaledwie 267 litrów i jakoś dawał radę. 

Nie wierzycie? To przypomnijcie sobie czasy gdy na saksy jeździło się maluchami - a te przecież nie miały bagażnika - bo cały był zajęty przez koło zapasowe. Bagaże się pchało na dach, między pasażerów i gdzie popadło. 

Oczywiście nie chodzi o to by rozbijać łokcie o torby, ale o zachowanie zdrowego umiaru, bo to parcie na vany przypomina mi gościa, który dzwonił do mnie z sieci komórkowej i chciał mi wcisnąć więcej SMS-ów. I wszystko super, fajna oferta, tylko ja wysyłam góra 10 miesięcznie więc na grzyba mi 1000. I tak samo z vanami. To super autka,  ale mojej rodzince mniejsze w zupełności wystarcza. 


Dowód? 

Dwa tygodnie temu, mieliśmy weekendowy wypad do rodziny. Do samochodu wlazły dwa foteliki dziecięce, a do bagażnika: wózek, torba podróżna, laptop i ogromny mikser - który był prezentem dla mamy. A w wolnej przestrzeni szwendały się rzeczy, które tam standardowo leżą.



Z kolei tydzień temu chrzciliśmy syna i znowu wyprawa tam i z powrotem przez całe miasto całym furgonem, a więc wspomniany wózek, torba, siatka, i mnóstwo prezentów pies, żarcie psa itd. 

Krótko mówiąc - jak widać na załączonych zdjęciach -  autko się sprawia i nie wiem czemu miałbym sobie rwać włosy z głowy, że to nie van czy kombi, skoro mi w zupełności wystarcza. 

Życzliwi powiedzą: Ale miałbyś możliwość przewieźć więcej. 

Miałbym, tylko że jak był miał dwa przyrodzenia też miałbym możliwość zrobić więcej, ale póki co jedno mi w zupełności wystarcza.


A żeby nie było, że się muszę nie wiadomo jak gnieść i rezygnować z bielizny na zmianę to Carisemka ma niewiele, ale jednak większy bagażnik niż np. Scenic.

OK. Wiem, wiem, po rozłożeniu foteli Scenik bije ją na głowę, tylko z ręką na sercu ile razy przeciętna rodzina z dwójka dzieci składa tylne siedzenia? Ja przynajmniej nie wożę lodówki na co dzień. Tak że na fallusa mi taka funkcjonalność.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz